Ponieważ jestem na L4 raczej nie skaczę po sklepach.
Dwa dni temu poprosiłam żeby mi kupili fasolkę, nie wiem czy powiedziałam biała czy nie, w każdym razie, byłam pewna, że jest. Trafiłam dziś na http://wszystkojestwglowie.blogspot.com/2013/09/smalec-z-fasoli.html
i od razu pobiegłam do kuchni, bo wyjątkowo wszystko mam, to do roboty - z fasoli jeszcze nic takiego nie robiłam no to przyszedł ten czas! :)
Wszystko sobie przygotowałam, tylko tej fasoli szukam i szukam, no nie ma!!!
Po drodze ślubny wstąpił do biednejrąki i zakupił przezornie dwie puszki, ale tylko czerwonej. Biała może się jeszcze pojawi to się pomoczy i będzie smalczyk z pierwszego linku, ale już nie dziś :)
Skoro nie miałam białej i w ogóle żadnej to sobie jeszcze popatrzyłam na inne przepisy
http://www.jadlonomia.com/przepisy/co-do-chleba-pasta-z-czerwonej-fasoli/
http://www.olgasmile.com/pikantna-pasta-z-fasoli.html
i tak sobie obmyśliłam na podstawie wszystkich trzech, swoją pastę, właściwie pasztecik, bardziej aromatyczny niż ostry.
W pierwszej chwili myślałam, że jest niezbyt smaczne moje dzieło, ale jak sekundkę przestygło to to jest coś na chłodne wieczory! :D. Nie ma to konsystencji pasty, taki bardziej paprykarz, troszke się rozlatuje :P , mam nadzieję to poprawić, chociaz aż tak bardzo w konsumpcji nie przeszkadza ;)
Do rzeczy, bo przynudzam ;)
Co wrzuciłam do tego czegoś:
- fasolka z 1 puszki, może chyba też być gotowana :) może nawet lepsza? :)
- 1 kostka wędzonego tofu
- sos sojowy (u mnie jasny) do polania tofu w miseczce, żeby nasiąkło i nabrało aromatu
- sól na końcu łyżeczki i w ogóle na końcu dajemy!!!
- pieprz z pół łyżeczki
- majeranek tak dość ;) ile kto lubi
- oregano - patrz wyżej
- czosnek niedźwiedzi - tak samo ;)
- słodka papyka 1 czubata łyżeczka, ale my akurat bardzo lubimy
- papryka słodka wędzona 1 mała łyżeczka (można zacząć od połpowy łyżeczki, żeby nie przesadzić)
- ocet jabłkowy 1 łyżka
- olej/tłuszcz kokosowy 2 duże czubate łyżki
- olej 2-3 łyżek (to już wyjdzie w praniu)
- cebulka podsmażana - taka brązowa ze sklepu - około łyżki
- trochę słonecznika może z 50 g...
- kilka orzechów ziemnych
- garśc pestek z dyni
- kilka migdałów, są takie twarde te co mam w domu, pomyślałm, że ciepło je rozmiękczy
- jakieś dwa nerkowce jeszcze w pojemniku na przegryzki znalazłam to też trafiły pod nóż siekacza
I etap: mielenie i krojenie
fasolkę potraktować blenderem
orzechy posiekać w różne kawałeczki ja użyłam ręcznego rozdrabniacza
tofu pokroić na kawałeczki i polać sosem sojowym.
II etap: wrzucamy tofu na patelnię, żeby się zarumieniło
III etap dorzucamy fasolkę i:
przyprawy, orzeszki, jak jest za suche to dolewamy oleju, dolewamy ocet, czekamy az troszkę odparuje, wsypujemy cebulkę, myślę, że teraz czas na sól po spróbowaniu
IV etap przełożyć do jakiegoś pojemnika i finisz :)
Podawać np z cebulką zielona i pomdorkiem, ale możliwości tyle ile jedzących.
Zajęło mi to od otwarcia puszki do wyłożenia do miseczki jakieś 20 - 25 minut.
Można powedzieć, że wersja z puszkowaną fasolką od przygotowania składników do umycia blendera i reszty użytych naczyń oraz sztućców nie zajmie więcej niż pół godziny.
Życzę fantazji i inwencji twórczej w przygotowaniu jeśli chciałby ktoś skorzystać :)
Do miłego :)
To się nazywa radosna inwencja twórcza :) Super i dziękuję za wspomnienie mojego bloga, pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń